Menu

czwartek, 30 stycznia 2014

Tortellini serowe z sosem szpinakowym

      Szpinak ponownie, tym razem w troszkę innej odsłonie- nie jako farsz, ale dodatek do sosu. Danie to nie różni się znacznie sposobem przygotowania w porównaniu do zapiekanki, którą ostatnio robiłam.
Ale dla zainteresowanych przepis ;)

SKŁADNIKI:

- makaron teortellini z serem
- masło (odrobina do podsmażenia szpinaku)

 sos:
- 2 łyżku masła
- 2 łyżki mąki
- 1,5 szklanki mleka
- sól, pieprz, gałka muszkatałowa
- szpinak 150 g
- ser Blue

Szpinak podsmażamy na masełku, aż liście się skurczą i sciemnieją.


Dodajemy przecisnięty przez praskę lub drobno posiekany czosnek. Podsmażamy razem ok. 5 min.


W międzyczasie gotujemy makaron- według wytycznych na opakowaniu.


Przygotowujemy sos szpinakowy (na bazie sosu beszamelowego). Maseło rozpuszczamy w garnuszku, dodajemy mąkę i mieszamy, tak aby nie było grudek. Dodajemy mleko i czekamy, aż sos się zagotuje. Sos doprawiamy do smaku solą, pieprzem i szczyptą gałki muszkatałowej.


  Sos wlewamy do podsmażonego z czosnkiem szpinaku i mieszamy, a następnie dodajemy pokrojony na drobne kawałki ser Blue.


 Całość mieszamy, aż uzyskania jadnolitej konsystencji. 


Nie zostało nic innego tylko polać gotowy makaron naszym sosem i gotowe :) 



Szybko i smaczenie !

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Szpinakowa zapiekanka z dwoma sosami

Lubicie szpinak?

zdj.: http://ottakjakos.blox.pl/

     Jak dla mnie jest super. Chociaż w dzieciństwie kojarzył mi się tylko z zieloną, trawiastą, niesmaczną papką. Szpinak jest bogaty w witaminy i minerały, dlatego też warto go spróbować. Dobrze doprawiony i skomponowany jest bardzo smaczny! Zawiera on potas, żelazo, foliany, betakaroten, witaminy C, E, K oraz te z grupy B, dlatego jest doskonały dla osób z nadciśnieniem, anemią czy też dla kobiet w ciąży. Obniża zawartość cholesterolu we krwi, a zawarte w nim przeciwutleniacze biorą udział w profilaktyce przeciwnowotworowej i przeciwmiażdżycowej. Wartości odżywcze szpianaku zmniejsza jednak zawarty w nim kwas szczawiowy, aby temu zapobiec powinno spożywać się go z produktami bogatymi w wapń (np. jogurt naturalny, ser typu feta, jajka).

    Zrobiłam dziś na obiad zapiekankę ze szpinakiem ;) W zasadzie nie korzystałam z żadnego przepisu, zaszalałam z własną inwencją twórczą :)

SKŁADNIKI:

- makaron
- ser żółty

sos pomidorowy:
- puszka pomidorów bez skórki
- mała cebula
- 2 ząbki czosnku
- opcjonalnie pół ostrej papryczki
- przyprawy: sól, pieprz, oregano, bazylia, zioła prowansalskie, papryka ostra

sos beszamelowy:
- 2 łyżku masła
- 2 łyżki mąki
- 1,5 szklanki mleka
- sól, pieprz, gałka muszkatałowa

Farsz szpinakowy:
- 400 g szpinaku
- 2 ząbki czosnku
- pół małej cebulki
- ser Blue
- sól, pieprz, gałka muszkatałowa

 Sos pomidorowy: 
Pomidory z puszki blendujemy i wlewamy do garnuszka, podgrzewamy na małym ogniu. Siekamy cebulkę, czosnek i papryczkę i dodajemy do sosu. Ja użyłam do tego siekającej części blendera, dzięki czemu uzyskałam drobne kawałeczki. Sosik przyprawiamy do smaku i zostawiamy na gazie ok. 10 min. Jeżeli sos ma rzadką konsystencję zagęszczamy (mąkę rozpuszczamyw wodzie, tak aby nie było grudek - proporcje ok. 3 łyżki wody na 1 łyżeczkę mąki, następnie dolewamy do sosu cały czas mieszając).


Gotujemy makaron, tak aby był al dente. Odkryłam trik, żeby makaron wyglądał kolorowo i apetycznie, który ostatnio cały czas stosuję - tak na ok. 3 min przed końcem gotowania dodać do makaronu odrobinę kurkumy. Makaron nabierze ładnego żółtego koloru :)


Farsz szpinakowy:
Liście szpinaku smażymy na masełku na małym ogniu.


Gdy liście "zwiędną" i zmniejszą swoją objętość dodajemy przesmażoną cebulkę i czosnek, całość smażymy razem ok. 5 min.


Dodajemy pokrojony ser Blue i mieszamy do rozpuszczenia. Doprawiamy do smaku.

Sos beszamelowy:
Masełko rozpuszczamy w garnuszku, dodajemy mąkę i mieszamy, tak aby nie było grudek. Dodajemy mleko i czekamy, aż sos się zagotuje. Sos doprawiamy do smaku solą, pieprzem i szczyptą gałki muszkatałowej. Sos powinien mieć kremową konsystencję. Jak będzie za rzadki, można go dogęścić tak jak pomidorowy.


Dno naczynia żaroodpornego smarujemy masłem i nakładamy warstwę makaronu, sos pomidorowy, następnie kolejną warstwę makaronu, a na nią szpinak. Ostatnią warstwę makaronu pokrywamy sosem beszamelowym i zasypujemy startym serem.


 Naczynie wkładamy na 10-15 min. do rozgrzanego piekarnika (ok. 180 stopni). 

Tak prezentuje się gotowe danie:


Co prawda nie jest ono zbyt artystyczne, ale moim zdaniem bardzo smaczne :)


piątek, 17 stycznia 2014

Buty do biegania




     Temat skierowany do osób, które biegają, zaczynają biegać lub zamierzają zacząć. W pierwszej kolejności gratulacje! :) Bieganie jest sportem wymagającym dużej motywacji i samozaparcia w dążeniu do celu. Wiem o tym, bo mój początkowy zapał w tej chwili gdzieś się wypalił i na prawdę potrzebuję dużo motywacji, żeby zebrać się na bieganie, biorąc pod uwagę, że jest zimno i ciemno.
       Buty do biegania są najważniejszą częścią stroju do uprawiania tego sportu. W tej chwili tematyka ta wydaje mi się oczywista, mimo, że nie jestem profesjonalnym biegaczem. Na początku swojej przygody z bieganiem nie do końca wiedziałam o co chodzi z tymi butami. Byłam dumna zakupując specjalne obuwie do biegania firmy Kalenji- po założeniu czuć było komfort, dopasowanie do stopy. Jednakże gdy zaczęłam biegać często i na dłuższych dystansach niestety zdarzało mi się odczuwać ból w kostkach, kolanach, ścięgnach i mięśniach. Myślałam, że tak już jest, w końcu wysiłek to wysiłek. 
    Jeżeli wierzyć temu co wyczytałam w internecie, podczas biegu na nasze stopy działa obciążenie trzykrotnie większe niż nasza masa ciała. Wystarczy szybko przeliczyć, żeby stwierdzić, że to sporo. Dodatkowo uciążliwym czynnikiem jest twarde podłoże - najlepiej byłoby biegać w lesie, a nie po asfalcie. Jednak dla osób mieszkających w mieście może to być problemem. W takim wypadku odpowiednio dobrane obuwie w pewnym stopniu chroni nasze stawy, zapewniając amortyzację i stabilizację. Co ciekawsze okazuje się, że to jakie obuwie będzie dla nas najlepsze, zależy od pracy naszej stopy podczas chodzenia lub biegania.
Pronacja to sposób w jaki stopa obraca się do wewnątrz, gdy chodzimy lub biegamy. Każdy z nas ma większa lub mniejszą pronację, wszystko jest detrerminowane przez matkę naturę. Pronacja nie jest zła, od niej po prostu zależy, w jaki sposób biegamy :) Dobór nieodpowiednich butów może zwiększyć prawdopodobieństwo urazu.
W celu określenia "rodzaju" stopy jaką mamy, możemy wykonać prosty test wodny. 

Test wodny

    Potrzebujemy czystej kartki papieru. Stopę moczymy i stawiamy na kartce- odcisk, który zostawi Twoja stopa mówi o tym jakie masz sklepienie, a to z kolei powizane jest z pronacją i supinacją. Jeżeli więc zauważysz na kartce:
  • pełny odcisk stopy znaczy, że masz niskie sklepienie i prawdopodobnie pronujesz zbyt mocno,
  • brak odcisku lub tylko cienki pasek łączący palce i piętę oznacza, że masz wysokie sklepienie, co może wiązać się z supinacją,
  • średni odcisk oznacza, że masz normalną pronację, czyli stopę nautralną.




   Test na określenie rodzaju stopy można wykonać też w profesjonalnych sklepach z obuwiem biegowym. Polega on na monitorowaniu za pomocą kamery zachowania stopy podczas biegu na bieżni, a następnie analizy w zwolnionym tempie. Profeslonaliści z pewnością za darmo sprawdzą Wam rodzaj stopy i doradzą jakiego obuwia szukać.

Już wiesz jakie masz podbicie?
  • NORMALNE PODBICIE - wybieraj buty z systemami stabilizującymi - (Stability). Są to buty będące mieszkanką trzymania i tłumienia wstrząsów. Zwykle o lekko zakrzywionym kształcie z podeszwą wykonaną z dwóch materiałów o równej zawartości.
  • NISKIE PODBICIE - wybieraj buty z systemem podtrzymującym (Motion- Control), czyli trzymające. Są to buty sztywne, kontrolujące ruch stopy, o prostym kształciem charakteryzują suę trwałością i nieco większym ciężarem.
  • WYSOKIE PODBICIE - wybieraj buty z systemami amortyzującymi (Cushioned). Miękkie buty o elastycznej podeszwie, zwykle z wkładkami amortyzującymi i o lekko zakrzywionym kształcie. But amortyzujący pozwala stopie na swobodny ruch i chroni ją przed wstrząsami powodowanymi uderzeniem o podłoże.
    Kolejną ważną rzeczą jest dobranie rozmiaru buta. Powinniśmy mieć ok. 0,5 cm luzu dla palca, więc rozmiar powinie być nawet o rozmiar większy. Podczas biegu stopa cały czas przesuwa się w bucie, a cykliczne wielokrotne naciskanie paznokcia na but może prowadzić do nieprzyjemnego efektu jakim będzie ból, zsinienie, a nawet utrata paznokcia.
   Ważne jest przymierzenie buta przed zakupem, musi mieć odpowiedni luz, ale nie może spadać z nogi, ani też stopa nie może się w nim przesuwać, bo może to spowodowac bolesne pęcherze czy też otarcia.

  Test na bieżni wykazał, że ja jestem właścicielką stopy lekko pronującej, dlatego też zaopatrzyłam się w buty stabilizujące Adidas Response Stability 4 - kosztowały ok. 260 z, więc nie tak tanio. Jednakże i tak taniej niż więkzość butów. Ale myślę, że jak się biega, to warto zainwestować. W końcu inwestujemy w swoje zdrowie i sprawność. Z butów jestem w zasadzie zadowolona, przebyły ze mną trochę kilometrów. I co ciekawsze, od ich stosowania problemy z bólem stawów, ścięgien czy też mięśni zniknęły :) Nawet jak biegam dłuższy dystans po dłuższej przerwie. Rozmiar mam aż o 2 numery większy niż ten który noszę zazwyczaj, ale sugerowałam się długością wkładki, która jest o 0,5 cm dłuższa niż moja stopa.

A to moje butki:



    Można zauważyć jak gruba jest podeszwa buta, znajduje się w niej cały system stabilizujący. Mimo, że czuję się w nich jak wielka stopa i nie powalają kolorystycznie, to są godne polecenia dla biegaczy amatorów takich jak ja, bo w porównaniu ze zwykłymi butami zdecydowanie zwiększają komfort biegania zarówno w trakcie, jak i po nim :) Oczywiście nie reklamuję tu tego konkretnego obuwia, proponuję każemu udać się do sklepu, sprawdzić rodzaj stopy, spytać specjalisty o dostępne modele i ich ceny, poczytać troszkę opini w internecie i wtedy wybrać idealny model :)

Kupujcie butki i do zobaczenia na trasie!


Strony z których skorzystałam:

www.darszpiku.pl
www.treningbiegacza.pl
www.bieganie.pl



środa, 15 stycznia 2014

Kawusia

Tym razem coś dla smakoszy dobrej kawy. Dawniej pijałam zwykłą kawę rozpuszczalną lub sypaną, jednakże nie smakowała ona tak dobrze jak kawa z ekspresu, którą dostać można w kawiarniach. Bardzo dobrą alternatywą okazała się kawa parzona w ekspresie włoskim, tak zwanej kawiarce. Nabyć ją można np. tak jak ja w Empiku za niewielką cenę. Ilość kawy zaparzonej w tej kawiarce odpowiada 3 espresso. Dlatego też nie radzę spożywać całej porcji samemu, a raczej skorzystać z jej połowy. Według mnie sprawdza się akurat dla dwóch osób :)
Można też zaopatrzyć się w większą kawiarkę- ja posiadam taką na 9 espresso, ale używam jej wyłącznie jak mam gości. Dosyć istotne jest, aby sypać pełene sitko kawy-będzie ona wtedy lepsza.
 Do zrobienia pysznej kawy latte przydaje się też spieniacz do mleka.


W pierwszej kolejności do dolnej części kawiarki nalewamy wody, tak aby jej poziom nie zakrywał zaworu bezpieczeństwa, następnie nakładamy sitko i nasypujemy sypanej kawy- NIE UGNIATAMY. Nakładamy i zakręcamy górną część ekspresu i wstawiamy go na mały gaz na kuchenkę. Uważamy aby ogień nie wychodził poza dno kawiarki.


Teraz przygotowujemy mleko. Nalewamy go dość sporo, między 2/3 do 3/4 wysokości szklanki. Przelewamy je do garnuszka i wstawiamy na gaz do podgrzania.



Kiedy poznac, że kawa jest gotowa? Gdy zacznie się ona parzyć, będzie dostawała się do górnej części kawiarki. Kiedy proces dobiegnie końca usłyszymy charakterystyczne syczenie czy też chlupanie, możemy też zajrzeć pod pokrywkę czy kawa przestała się już dolewać. Uwaga na podnoszenie pokrywki podczas parzenia- potrafi mocno chlapać. Kawę po zaparzeniu trzeba natychmiast zdjąć z gazu, w przeciwnym razie można ją przypalić.


Kawa gotowa, więc czas na mleko. Idealne nie jest zbyt gorące. Wystarczy sprawdzać maluszkiem czy jest już ciepłe. Gotowe mleko wlewamy do szklanki i spieniamy.


Następnie dolewamy powoli kawę- pozwoli nam to na uzyskanie ładnych warstw.


Tadam! Kawa gotowa. 


Jeżeli lubicie kawę, polecam zaopatrzyć się w kawiarkę, kawa jest bezkonkurencyjna, aromatyczna i smaczna :)

UWAGA:

  • Kawa parzona w nowej kawiarce może skamować nieco "plastikowo", niestety potrzebuje ona czasu na przeparzenie się- im starsza kawiarka tym lepsza kawa
  • Kawiarki nie powinno myć się płynem do mycia naczyć- używamy do tego czystej wody
  • Przed pierwszym użyciem należy wykonać parzenie bez kawy, z samej wody- najlepiej kilka razy

sobota, 11 stycznia 2014

Pierwszy raz z kokosem

Kokos uchodzi za trudno dostępny owoc, ale nie pod względem dostępności w sklepach- chodzi o sposób "dobrania" się do jego wnętrzności. Nie miałam okazji wcześniej próbować kokosa, napotykając go w sklepie za jedyne 1,99 zł stwierdziłam, że czas spróbować :) Oprócz kokosa przyda się mężczyzna, który ma więcej siły, jednak myślę, że każda pani bez problemu też dałaby radę. Ja skorzystałam z opcji pierwszej :)

Każdy kokos posiada trzy dziurki, dwie z nich są bardzo twarde, a jedna dosyć miękka i łatwa do wyłupania. Za pomocą noża sprawdzamy każdą dziurkę, aż natrafimy na tę, którą można wydłubać. W taki sposób dostaniemy się do środka kokosa. Do tego celu możemy użyć noża i dodatkowo wspomóc się korkociągiem. Gdy przebijemy się przez łupinę, możemy wylać wodę kokosową przez powstały otwór. Woda jest słodka i orzeźwiająca :)


 Po wylaniu całej wody możemy przystąpić do "rozbrajania kokosa". Wybieramy sobie miejsce do nacięcia-w poprzek kokosa na środku i zaczynamy piłować. Robimy to do czasu aż pokaże nam się biały miąż kokosowy. Gdy nacięcie jest szerokie i głębokie, możemy uderzać skorupkę nożem od miejsca nacięcia powoli go obracając, tak aby łupinka pękała. Gdy będzie biegła przez większość obwodu kokosa, można próbować ją rozłamać rękoma. Tu przydaje się mężczyzna :)


 A tak pięknie wygląda świeżo rozłupany kokos! Co prawda bałaganu było co niemiara, aby się do niego dostać, ale warto było :)


 Za pomocą noża wycinamy miąż. Jest on twardy, ale przyjemny w smaku.


 Dzień dobry, jestem pan kokos!


 Teodor nie polubił kokosa :(


 Uffff, kokos rozbrojony...


Miąż można jeść w kawałkach lub zrobić wiórki kokosowe: obieramy z pozostałości ze skorupki, myjemy i jemy lub wrzucamy je do blendera i drobno siekamy.


Dolewamy wodę kokosową, wtedy wiórki będą bardziej aromatyczne.


 Tak powstałą masę można użyć do ciast, babeczke czy też co nam się zamarzy :)


To był prawdopodobnie jeden z wielu sposobów na to aby dostać się do wnętrzna kokosa, może kiedyś przetestuję inne. 


Można też tak:


Chociaż nie za bardzo wiem, co autor miał na myśli....